Prawda.rtf
Prawda.rtf Rozmiar 2 KB |
Prezes PiS relacjonuje, jak po katastrofie odebrał telefon od szefa MSZ Radosława Sikorskiego: "Pamiętam informację - to błąd pilota. Skąd mógł to wiedzieć, nie wiem. Skąd wiedział, że wszyscy zginęli, też nie wiem. I moje ostre słowa po 15 minutach - to wasza wina".
Stwierdza, że kiedy przyjechał na miejsce katastrofy polski ambasador w Rosji Jerzy Bahr namawiał go, żeby nie oglądał ciała swojego brata. "Wszędzie było błoto, widziałem kompletnie rozbity samolot. Tam leżał Leszek, zmieniony, ale niewątpliwie on" - mówi Jarosław Kaczyński. I dalej: "Leżało na takich noszach przy trumnie, ale nie w trumnie. Było zakryte, chciałem je odkryć. (...) Twarz była zmieniona, ale do rozpoznania".
"Nie chcieli uznać mojej identyfikacji, wyraźnie chcieli (Rosjanie - przyp. red.), żeby było badanie DNA. Odmawiałem, nie chciałem, żeby ciało było wiezione do Moskwy" - opowiada prezes PiS. Wtedy zadzwonił do niego przyjaciel i powiedział: "Zabierzcie Leszka z tej przeklętej ziemi". Wyjawia, że Paweł Kowal dostał zgodę rosyjskiego ministra do spraw nadzwyczajnych Siergieja Szojgu, by ciało zabrać. "Potem sam Putin powiedział, że nie mogą dać ciała, bo to głowa państwa i obowiązują ich pewne reguły, musi być odpowiednio pożegnany. W gruncie rzeczy pewnie chodziło o sekcję" - stwierdza prezes PiS.